Do zrobienia mojego omleta posłużyły mi:
-dwa jajka,
-łyżka mąki,
-trzy plastry pomidora,
-trochę cebuli,
-trochę kapusty pekińskiej,
-jedna rzodkiewka średnich wymiarów (jak na rzodkiewkę oczywiście),
-trzy plastry wędliny, w moim przypadku kiełbasy krakowskiej podsuszanej :)
Krok 1. Oddzieliłam białka od żółtek. Białka dałam do wyższego naczynia i ubiłam z nich pianę. Potem roztrzepałam żółtka widelcem i dodałam je do białek. Dosypałam do tego jeszcze jedną łyżkę mąki (mama mi tak poradziła) i wszystko wymieszałam.
Krok 2. Z racji tego, że nie mam patelni teflonowej, na normalną patelnię wlałam łyżkę oliwy z oliwek. Podgrzałam (mama mówiła, że najpierw rozgrzewa się patelnię, a potem daje olej albo oliwę, ale ja o tym nie wiedziałam, więc zrobiłam na odwrót, a co tam! ;) jak już się rozgrzało wszystko, przelałam moją mieszaninę jajek i mąki na patelnię i czekałam, aż brzegi zaczną się odklejać (mama powiedziała, że to znaczy, że się już z tej strony usmażyło) Potem przewróciłam na drugą. Po chwili omlet był gotowy :)
Krok 3. Pokroiłam pomidorka, cebulkę, rzodkiewkę, kapustę pekińską i udekorowałam mojego omleta.
Tak mi wyszło. Nie mam zdolności dekoratorskich, ale ważne, że było smaczne :) Naprawdę. I nawet nie pomyślałam, że ten omlet taki ładny będzie. Takie omleciki można jeść też na słodko. Wypróbujemy w najbliższych dniach ;)
Aha, no i pamiętajcie, że dopóki walczycie, jesteście zwycięzcami!
Erin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz