piątek, 17 stycznia 2014

"Dziennik Bridget Jones"

    W imieniu swoim i moich kochanych, najlepszych na świecie bratnich dusz (mowa o Silver i Lily oczywiście ;) witam wszystkich bardzo, bardzo gorąco w PIĄTEK :)

   Weekend się rozpoczął, do ferii coraz bliżej, tylko jakieś cztery tygodnie, przetrwamy, a co tam! Sprawdzianów milion pięćset sto dziewięćset (nie ma to jak weekend w towarzystwie ciekawej historii, a na dokładkę, żeby nie było zbyt nudno-WOS). Takie życie ;) Ale jest pięknie! Już w środę, za 5 dni na najlepszym kanale w całej tej ofercie jednej z telewizji cyfrowych, czyli na FoxLife, premiera najnowszego sezonu najlepszego serialu na całym świecie, od którego jestem uzależniona i który razem z Silver oglądamy nałogowo- "Chirurgów" ! Tak, ale w sumie to nie o tym miało być :) Już wkrótce na blogu pojawi się lista moich ulubionych seriali, bo jak dobrze wiecie, jestem fanatyczką amerykańskich produkcji, zresztą nie tylko ja w tym towarzystwie ;)


   Dzisiaj kolejna recenzja. Książki, na której podstawie powstał film. Do tego filmu mamy z dziewczynami ogromny sentyment. Mowa o "Dzienniku Bridget Jones". Nie będę się skupiać na ekranizacjach tej opowieści, gdyż to nie moja działka ;) Opowiem Wam o książce. Z pewnością nie jest to najlepsza książka, jaką czytałam, ale czytając wywody Bridget w jej dzienniku można się pośmiać i poprawić sobie humor.

   Niech przyzna się ten, kto nie słyszał o Bridget! Czy jest ktoś, kto nie kojarzy tej kobiety? Do życia powołała ją Helen Fielding 18 lat temu! Bridget jest więc już pełnoletnia :) Jednak my znamy ją jako wieczną trzydziestolatkę z wiecznymi problemami. Życie Bridget jest jak życie każdej innej, normalnej kobiety.

  Bridget sama opowiada o swoim życiu. Prowadzi dziennik, w którym skrupulatnie opisuje każdy dzień, notuje zjedzone kalorie, wagę, jednostki wypitego alkoholu, swoje humory i całą masę zdarzeń, które jej się przytrafiają. Ubiera w słowa swoją frustrację i złość i przelewa je na kartki dziennika. Do szału doprowadzają ją wałki tłuszczu, których za nic w świecie nie może się pozbyć (bo przecież jak każda kobieta kocha słodycze), nad uchem non stop gdera jej nadopiekuńcza mama, a na dodatek Bridget cierpi z powodu samotności! Przeraża ją to, że nie ma u swego boku faceta. Tkwi za biurkiem w redakcji jakiegoś pisemka, bo jest dziennikarką i wcale nie kocha swojej pracy. Na szczęście ma wokół siebie przyjaciół, tak samo zagubionych i sfrustrowanych jak ona sama: feministkę Sharon, cierpiącą z powodu toksycznego związku Jude i homoseksualistę Toma. To oni pomagają jej przetrwać najgorsze chwile.

  Bridget zaczyna opisywać swoje dzieje wraz z nadejściem Nowego Roku. Jak zawsze, zostaje zaproszona na świątecznego indyka do znajomych rodziców i musi tam pojechać. Męczy ją posylwestrowy kac, nie ma w co się ubrać, nienawidzi spotkań w gronie zboczonych wujków, fałszywie uprzejmych ciotek-plotkarek i całej reszty rodziny, która co roku wypytuje ją o jej życie miłosne, no ale jedzie. Nie marnuje przy tym okazji do zrobienia z siebie kretynki i zjedzenia całkiem zbędnych kalorii (no ale przecież trzeba poprawić sobie czymś zrujnowany humor). Podczas przyjęcia spotyka syna znajomych rodziców- ubranego w wieśniacki sweterek Marka Darcy, z którym usilnie próbuje zeswatać ją jej mama. I dopiero teraz rozpoczyna się pełna fascynujących zdarzeń opowieść o naszej ulubionej Bridget Jones i jej fascynującym życiu!

  W pracy zaczyna flirtować z nią jej szef, do którego zawsze miała słabość- Daniel Cleaver. Często też całkiem przypadkowo ma do czynienia z Markiem Darcy. Bridget jest zachwycona znajomością, jaką udało jej się nawiązać z Danielem. Wreszcie czuje się spełnioną kobietą. Jest szczęśliwa, bo w końcu z kimś chodzi! Jednak szybko okazuje się, że Daniel wcale nie jest taki, jaki wydawał się na początku. Bridget pogrąża się w rozpaczy coraz bardziej. Daniel, Mark, Mark, Daniel, Bridget.

  Czytając książkę, towarzyszymy Bridget przez cały rok. Jej życie kręci się wokół miłosnych dylematów, facetów i zamęczaniem samej siebie swoim wyglądem-chyba każda z nas, bez względu na wiek, wie, o co chodzi ;) Opowieść o pannie Jones nazywana jest "wspaniałym antydepresantem". Rzeczywiście, jest świetną rozrywką po trudnym dniu, lekarstwem na zmęczenie i ucieczką od rzeczywistości. Jest napisana lekko i dowcipnie. Książkowa Bridget jest momentami denerwująca, zachowuje się jak dziecko albo i gorzej, jest też czasami nieodpowiedzialna, swoją naiwnością bije nastolatki. No fakt faktem trochę irytuje. Myślę, że wszystkie kobietki są do niej tak przyjaźnie nastawione, bo wspaniale wykreowała jej postać Renee Zellweger i po części odnajdują w niej jakiś tam kawałek siebie. Każda z nas jest momentami pogubiona, robi z siebie idiotkę, a do tego nie może powstrzymać się przed zjedzeniem ciasteczka :) Ale z drugiej strony książka do ambitnych nie należy. Jednak jej zadanie to nie żadne "uduchowianie" , tylko rozrywka.  Można wybaczyć przewidywalność i irytujące zachowanie Bridget. :)

"Wreszcie zrozumiałam, w jaki sposób można osiągnąć szczęście z mężczyzną, i z głębokim żalem, wściekłością oraz przytłaczającym poczuciem przegranej muszę wyrazić ten sekret słowami cudzołożnicy i wspólniczki przestępcy: „Nie mów «co», kochanie, i słuchaj mamy”.

  PS: Wiecie co? Postanowiłam zrecenzować dziś Bridget, bo ona kojarzy mi się z taką kobietą, która toczy wieczną walkę z całym światem. Musi radzić sobie z fałszywymi ludźmi, sama wcale nie jest idealna, no i po prostu swoją osobą potwierdza to, że w świecie, w którym żyją na pozór idealni ludzie, trudno być sobą, trwać przy swoim i ogólnie nie przejmować się tym, co mówią ludzie. Bo niektórzy ludzie są tak zadufanymi w sobie cwaniakami, że aż ręce opadają. Myślą, że świat kręci się wokół nich, myślą, że jak mają chłopaka lub dziewczynę, to są dorośli i w ogóle: ŻAŁOSNE! Naprawdę, jak czasami widzę, czytam albo słyszę, o czym rozmawiają moi rówieśnicy, to mi ręce opadają. Dlatego, Kochani, bądźcie sobą bez względu na wszystko. Wcale nie jesteście fajniejsi, jak macie buty za pół tysiąca. Nie. Musicie trwać przy swoim i wierzyć we własne przekonania, bo inaczej pochłonie Was ten świat z tymi fałszywymi cwaniakami na czele.
Pozdrawiam Was wszystkich! Całuję Silver i Lily i do kolejnego pościka :)

                      Dopóki walczycie, jesteście zwycięzcami!
Erin

2 komentarze: